Przez ostatnie dwa tygodnie na blogu zapanowała cisza. Spowodowana była ona moim wyjazdem do Włoch na międzynarodowy turniej w Quidditchu. Razem z moją drużyną Warsaw Mermaids pojechaliśmy do Gallipoli aby uczestniczyć w tegorocznej edycji Pucharu Europy.
Nie byliśmy jedyną polską drużyną na turnieju. Oprócz nas przyjechała drużyna Kraków Dragons, która wygrała tegoroczne Mistrzostwa Polski w Quidditchu. Organizatorzy zadbali aby żadne drużyny z tego samego kraju nie walczyły ze sobą w potyczkach grupowych, więc nie mieliśmy okazji się zrewanżować za przegraną na krajowych mistrzostwach. Ale i tak było niesamowicie 😉
Grupa A
Trafiliśmy do grupy z
- Loughborough Longshots – drużyną z Wielkiej Brytanii
- Paris Titans – francuzami, mistrzami Europy
- Malaka Vikings – drużyną z Hiszpanii
- Vienna Vanguards – drużyną z Austrii
Ponieważ francuzi i brytyjczycy mają naprawdę dobre, zaawansowane drużyny Quidditcha, nie liczyliśmy na wygraną z Longshotami ani Tytanami. Także nie wygraliśmy z nimi, ale walczyliśmy dzielnie i wszyscy nas bardzo chwalili. W meczu z Tytanami udało się nam nawet złapać znicza.
Najbardziej wyrównany mecz mieliśmy z Malaką. Do końca szliśmy łeb w łeb doprowadzając do wyniku 70 – 70. Liczyło się tylko złapanie znicza. No i niestety ich szukający okazał się sprawniejszy (albo miał szczęście :P)
Nasz ostatni mecz, z drużyną z Wiednia, zagraliśmy w zmniejszonej załodze ze względu na kontuzje i znowu nam szczęście nie dopisało.
Wyniki
Loughborough Longshots | *160 – 60 | Warsaw Mermaids |
Paris Titans | 250 – 30* | Warsaw Mermaids |
Malaka Vikings | *100 – 70 | Warsaw Mermaids |
Vienna Vanguards | *190 – 30 | Warsaw Mermaids |
Gwiazdka oznacza złapanie znicza. Resztę wyników wraz z rankingiem można znaleźć w tej tabeli.
Gallipoli
Gallipoli to bardzo ładne, nieduże miasteczko położone na południu Włoch (na obcasie), które jest otoczone przez morze śródziemne. Oprócz wielu czysto turystycznych atrakcji, jak np. zwiedzanie zamku Castello di Gallipoli, gubienie się w labiryncie wąskich uliczek, czy chodzenie na lody (mniam!), można było również pooglądać rybaków przygotowywujących sieci do łowienia ryb i kolczatek. Dzięki śródziemnomorskiemu klimatowi we Włoszech można znaleźć wiele innych niż u nas roślin, np. palmy. Kolejną zaletą jest pogoda, głównie słoneczna, więc można było się opalać (i spalić :/ ). Tydzień w środku kwietnia z temperaturą 24+ st. C był bardzo przyjemny.
Atmosfera
Dosyć naturalne dla społeczności Quidditchowej jest to, że jest miło. Wiadomo na czas meczu jest ostra rywalizacja i nie ma zmiłuj. Ale ani w przerwach, kiedy np. ktoś proponował przeciwnikom łyka wody, ani po meczach, nie było wrogości, raczej gratulacje i nawiązywanie kontaktów (zostaliśmy zaproszeni do Wiednia przez Vienna Vanguards).
Sędziowanie
W Quidditchu sędziowanie nie jest proste. Na boisku dzieje się tak dużo rzeczy na raz, że jedna osoba nie byłaby tego w stanie ogarnąć. Dlatego na każdym meczu obowiązkowo musiał być sędzie główny, dwóch sędziów pomocniczych, sędzia zniczowy, dwóch sędziów bramkowy, sędzia czasowy i sędzia punktowy (timekeeper i scorekeeper). Dodatkowo sędziowie główni, pomocniczy i zniczowy musieli być certyfikowani przez IRDP.
Jednocześnie rozgrywane było 6 meczy, więc potrzeba sędziów była spora. Każda drużyna powinna była wystawić conajmniej dwóch certyfikowanych i po jednym na niecertyfikowane pozycje.
Jako kapitan drużyny muszę rozwijać się w poprawianiu błędów na treningach, więc mając okazję do sędziowania robiłem to chętnie. Faktem jest, że te certyfikaty proste nie są i dopiero za trzecim podejściem udało mi się zostać sędzią pomocniczym. Wykorzystałem to sędziując w 7 meczach podczas całego turnieju.
Pomimo ogólnego zmęczenia podróżą i rozgrywkami oraz spalonego nosa i uszu, jestem bardzo zadowolony z wyjazdu. Możliwość zobaczenia jak grają lepsze drużyny pozwoli nam lepiej układać treningi i za rok z pewnością coś wygramy.
Więcej zdjęć możecie zobaczyć w albumie.